wtorek, 14 stycznia 2014

Rozdział 3


Rozdział 3
Z powrotem w Hogwarcie.


- Jestem pewien, że wszyscy wręcz palicie się do tego, by rzucić się na jedzenie, więc w tym roku moja mowa będzie krótka. Do wszystkich pierwszorocznych - Zakazany Las jest naprawdę ZAKAZANY, żaden uczeń nie ma prawa wstępu na ten teren. Każde bezprawne wtargnięcie będzie pociągało za sobą natychmiastowe konsekwencje. - Na sali dało się słyszeć szepty. Ci, którzy chodzili do starszych klas, wiedzieli doskonale, że kary nigdy nie były aż tak ostre. - Nikt nie ma prawa opuścić terenu Hogwartu bez pozwolenia i bez eskorty jednego z profesorów. W tym roku w czasie waszych wypadów do Hogsmead, będziecie pod opieką dwóch nauczycieli, jest to spowodowane pogłoskami na temat zwolenników Czarnego Pana, którzy ostatnio atakują bardzo niespodziewanie. Mam jednak nadzieję, że zostaliście powiadomieni o tym, iż nie ma powodów do zmartwień - Hogwart ma ochronę, której nie dorównuje nawet ta w Ministerstwie - zapewnił dyrektor. - Liczę na to, że zaczniecie przestrzegać godziny rozpoczęcia ciszy nocnej, a kary dla tych, którzy nie będę się do tego stosować, zostały zaostrzone. - Filch wyglądał na bardzo zadowolonego z tego punktu przemowy. - Teraz mam dobrą nowinę - nauczycielem Obrony Przed Czarną Magią ponownie zostaje profesor Remus Lupin. - Głosy uczniów stały się jeszcze głośniejsze, z kilku stron dało się również słyszeć krzyki niezadowolenia. Dumbledore podniósł rękę i na ten znak wszelkie hałasy ucichły. - Wszyscy wasi rodzice zostali o tym powiadomieni i pomimo tego, że niektórym z nich nie przypadł ten pomysł do gustu, Ministerstwo w akurat tej sprawie się ze mną w zupełności zgadza. Profesor Lupin zażywa regularnie eliksir przygotowany przez profesora Snape'a, a raz w miesiącu będzie się trzymał z dala od uczniów. Jestem pewien, że macie wiele pytań w związku z jego powrotem, odpowie na wszystkie, gdy zaczniecie zajęcia. A teraz - niech rozpocznie się uczta!

- Merlinie, jaka KRÓTKA mowa! - prychnął Ron, nakładając jedzenie na talerz. Równocześnie przeżuwał indyka, po którego sięgnął już wcześniej.

- Oh, zamknij się, Ron! Harry, wiedziałeś, że Profesor Lupin będzie nas uczył OPCM w tym roku? - spytała Hermiona.

- Nie, nie powiedział mi. Spójrzcie, przybyły sowy. Widzę Hedwigę, pewnie niesie list od Remusa. - Hedwiga wylądowała przed nim i położyła na stole kawałek papieru. Potem usiadła na jego ramieniu. Rozwinął zwój i przeczytał na głos:


Harry!

Spotkajmy się w sali OPCM zaraz po uczcie powitalnej. Już Cię zwolniłem z pierwszych zajęć, podobnie jak Hermionę i Rona, którzy mogą przyjść z Tobą (jak przypuszczam, czytasz im to teraz na głos). Nie ma potrzeby martwić się o wampiry, wszystko wyjaśnię, kiedy się zobaczymy.
Całuję,
Remus.


- No i widzicie. Napisał, że wszystko wyjaśni. Jedzmy. - Ron nabrał na widelec kolejną porcję ziemniaków.
***
- Harry! - Remus uściskał śmiejącego się szeroko chłopaka.

- Dobrze cię widzieć, Remus. - Harry mocno przytulił się do mężczyzny, po czym wrócił do swoich przyjaciół.

Lupin uśmiechnął się do Hermiony i Rona, kłaniając im się krótko.

- Dobrze was znowu widzieć.

- Profesorze, wiem dlaczego pan wrócił do Hogwartu. To najbezpieczniejsze miejsce dla pana, Sami-Wiecie-Kto nie może się tu dostać, nie ma tu też wampirów. Ale czytałam o relacjach łączących wampiry i wilkołaki i...

- Nic nowego, ona wiecznie coś czyta... - mruknął Ron do Harry'ego.

Hermiona spojrzała na Rona z dezaprobatą, kontunuując:

- ...i doczytałam się, że wilkołaki w swej zwierzęcej formie są bardziej podatne na bycie kontrolowanym przez wampira. A jeśli wampir jest silny, to może kontrolować wilkołaka nawet będąc w dużej odległości od niego...

Remus Lupin przytaknął i usiadł za swoim biurkiem, nerwowo zerkając na panujący tam bałagan.

- Tak... Ale nie ma powodu do obaw, żaden wampir nie ma nade mną władzy. A nawet jeśli by tak było, to w Hogwarcie podwojono straże i dla mnie jest to bardzo bezpieczne miejsce. Mam pozwolenie na zajmowanie najniższych partii lochów podczas mojej transformacji, nie będę musiał być zamykany w klatce.

- Ale czy to nie jest niebezpieczne? Mam na myśli krążących tam ślizgonów...

Remus machnął ręką, układając w równy stos leżące przed nim kartki papieru.

- Nie ma powodu do obaw, ślizgoni zostali powiadomieni, że nie wolno im korzystać z pewnych korytarzy. Nałożono na nie specjalną blokadę, pozostają do mojego wyłącznego użytku. Nawet mam własne komnaty w lochach, które są dość daleko od pokojów uczniów. Nie ma powodu do obaw.

Hermiona się skrzywiła i otwarła usta, by zadać Remusowi kolejne pytanie, ale Harry jej przerwał:

- O czym chciał pan z nami porozmawiać, profesorze?

- Racja! Więc... Tak naprawdę to chciałem po prostu cię zobaczyć i sprawdzić, czy na pewno wszystko jest w porządku... Żadnych koszmarów, mam nadzieję...?

Harry zmusił się do uśmiechu i potrząsnął głową.

- Nie jest tak źle.

Remus zmarszczył brwi wiedząc, że chłopak kłamie.

- Sugeruję, żebyś zażył Eliksir Bezsennego Snu. To pomoże ci wypocząć w momencie, gdy będziesz czuł, że mogą cię nawiedzić koszmary. Musisz poczekać, aż profesor Snape go przygotuje, ja nie mam ze sobą ani jednej fiolki i sądzę, że Poppy także w tym momencie nie ma ani kropli.

Harry skrzywił się na wzmiankę o Mistrzu Eliksirów.

- To nie jest konieczne, naprawdę wszystko jest w porządku. Nie potrzebuję żadnego eliksiru.

- Skoro już rozmawiamy o Snapie... Czy któreś z was widziało go w Wielkiej Sali podczas uczty powitalnej? Czekałem na jego reakcję, gdy się dowie, że nowym nauczycielem OPCM został Lupin, ale nigdzie nie mogłem go dostrzec... - wtrącił się Ron.

Hermiona się skrzywiła.

- Ja też go nie widziałam. To dziwne, ciekawe, gdzie on jest...?

- Jestem pewien, że to nic takiego - stwierdził spokojnie Lupin. - Powinniście wracać do nauki. Nie chcecie się chyba spóźnić na pierwsze zajęcia w tym roku, prawda? To nie wywarłoby dobrego wrażenia...

- Ale myślałem, że nas zwolniłeś...? - odezwał się Harry.

- Tak... Tylko dlatego, że chciałem pobyć z wami trochę dłużej. Teraz powinniście wracać na zajęcia. Dobrze mi się wydaje, że następne macie Transmutacje?

Przypominając sobie swój rozkład zajęć, pokiwali głowami i zgodzili się na to, by ich kawałek odprowadził. Gdy znajdowali się już poza zasięgiem słuchu profesora Lupina, Hermiona zatrzymała ich:

- Harry, nie sądzisz, że zachowywał się jakoś dziwnie?

Chłopak myślał nad tym przez chwilę, po czym wzruszył ramionami.

- Wiesz... Ostatnio musi żyć w dużym stresie... Możliwość bycia kontrolowanym przez sługi Voldemorta i jeszcze to, że musi teraz uczyć, to musi być stresujące...

- Nie wspominając o tym, że został zmuszony do spania wśród ślizgonów! - dodał Ron.

- On nie będzie spał z nimi. Po prostu jego komnaty znajdują się w lochach - poprawiła przyjaciela Hermiona. - Ale i tak sądzę, że coś tu nie gra. Nie wydaje mi się, by Dumbledore pozwolił profesorowi Lupinowi na aż tyle swobody, nawet w tak zamkniętej przestrzeni, jak lochy... Istnieje zawsze ryzyko, że będąc wilkołakiem przypomni sobie, gdzie jest wyjście. Albo jakiś zabłąkany ślizgon znajdzie się na zakazanym terenie... - Hermiona skrzywiła się, stanęła w miejscu, jakby chciała to jeszcze przemyśleć, ale Harry szturchnął ją łokciem.

- Chodźmy już, nie możemy się spóźnić na Transmutacje. - Harry przewrócił oczami, nie wierząc, że sam to powiedział.
***
Na kolacji Wielką Salę wypełniał gwar rozentuzjazmowanych głosów, każdy chciał podzielić się z kolegami wrażeniami z pierwszego dnia nauki. Harry, Ron i Hermiona uczęszczali na prawie takie same zajęcia. Oczywiście Hermiona przerabiała większość na zaawansowanym poziomie, przez co niektóre odbywały się o innych porach niż chłopców. Dlatego gdy dołączyła do nich w czasie posiłku, jej oczy wręcz błyszczały z podekscytowania, cieszyła się z tego, ilu nowych rzeczy będzie się mogła nauczyć. Wygłosiła długi monolog o tym, jaka szkoła jest fantastyczna.

Harry zgubił się w połowie tej "konwersacji", podejrzewał w duchu, że Ron jest bardziej zainteresowany pochłanianiem jedzenia, które zagarnął na swój talerz, niż przemową przyjaciółki. Żując swój własny posiłek, chłopak rozglądał się po Wielkiej Sali. Gdy jego spojrzenie zatrzymało się na Draco i grupce jego przyjaciół, zauważył, że blondyn wpatruje się w coś ze zmarszczonymi brwiami. Podążając wzrokiem w tym samym kierunku, Harry trafił na stół nauczycielski i z początku nic nie zauważył. Wtedy przypomniały mu się wcześniejsze słowa Rona i zaczął się rozglądać za profesorem Snapem, ale go tam nie było. Harry skrzywił się, a w tym samym momencie Ron podniósł głowę.

- Co się stało, kumplu?

- Znów nie ma profesora Snape'a...

- ...a na zaawansowanych Zaklęciach będziemy... Harry, słuchasz mnie?! O co chodzi z profesorem Snapem? - zapytała Hermiona, również spoglądając na stół, przy którym siedzieli profesorowie. - Dziwne. Nie przypominam sobie, żebym go widziała podczas lunchu.

- W takim razie gdzie ten tłusty drań jest? - zainteresował się Ron, biorąc duży chaust soku dyniowego.

- Nie wiem. Coś dziwnego się dzieje, ale nie mam pojęcia, o co chodzi - mruknęła dziewczyna, ponownie rozglądając się po Wielkiej Sali.

- Cóż... Jutro jako pierwsze mamy podwójne Eliksiry, wtedy go zobaczymy - stwierdził Harry.

- Pierwsze są podwójne Eliksiry?! - wyjęczał Ron, przewracając oczami. - Nie jestem pewnien, czy uda mi się to znieść tak wcześnie rano. Jeszcze dostanę niestrawności od czegoś takiego.

- Niestrawnośc to ty i tak będziesz mieć, skoro tak dużo zjadasz, głupku - zawyrokowała Hermiona, powodując u Harry'ego wybuch śmiechu, podczas gdy Ron zaczerwienił się jak burak.
***
- Dobranoc Harry.

- Dobranoc Ron. - Brunet położył się do łóżka i już po chwili spał. Szybko został złapany w sidła koszmaru.
*
- Nagini, co lider Mearsuinn an Fuil powiedział na naszą ofertę?

- Wciąż sssię opiera, Panie. Twoi ludzie prowadzą negocjacje. Nagini myśli, że w końcu sssię przyłączą, Panie.

- Dobra robota, Nagini. Nie ma pośpiechu, do ossstatecznej bitwy mamy jeszcze trochę czasssu. Idź i sssprowadź do mnie Lucjusza.

- Tak, Panie.

Wąż ześlizgnął się ze swojego podołka i zaczął pełznąć przez podłogę, mijając czwórkę wystraszonych mugoli, przykutych łańcuchem do ściany blisko drzwi.
Lord przez chwilę się w nich wpatrywał, ale tym razem nie odczuwał większej ochoty na dłuższą zabawy z nimi. Mieli szczęście, że okazał się dziś tak litościwy. Machnął nadgarstkiem w ich kierunku, w tym samym momencie w drzwich pojawił się Lucjusz. Voldemort powiedział od niechcenia: "Avada Kadavra!".
*
Harry wyprostował się jak struna, łapiąc się za głowę. Lśniąca warstwa potu pokrywała całe jego ciało. Z trudem łapał powietrze, nerwowo pocierając bolącą bliznę. Właściwie to był jeden z tych "lepszych" koszmarów. Po omacku wyszukał leżące na szafce nocnej okulary i założył je. Szybko rozejrzał się po pokoju - wszyscy mocno spali. Nie chcąc obudzić któregoś z kolegów, postanowił odwiedzić Remusa. Po krótkiej chwili udało mu się praktycznie bezszelestnie wyjąć z kufra niewidzialny płaszcz i Mapę Huncwotów.

- Przysięgam uroczyście, że knuję coś niedobrego - wyszeptał chłopak.

Rozejrzał się po planie lochów, by sprawdzić, gdzie dokładnie są ulokowane komnaty Remusa. W końcu udało mu się je znaleźć, wyglądało na to, że Lupin spał, albo po prostu stał w jednym miejscu. Pobieżnie obejrzał też pobliskie korytarze, podejrzewając, że profesor Snape może się gdzieś tam kryć, oczekując na uczniów, krążących nocą po zamku. Zdziwił się, gdy nie znalazł imienia Snape'a na mapie. Szczelnie okrył się płaszczem i opuścił wieżę Gryffindoru, by zejść do lochów.

Jakiś czas później zatrzymał się dokładnie w miejscu, które wskazywała mapa - według niej Remus znajdował się kilka metrów od niego. Harry zamarł i wpatrywał się intensywnie w kamienną ścianę, która była przed nim. Mapa nigdy się nie myliła, w takim razie gdzieś tu powinno się znajdować ukryte wejście. Na początek zaczął wymyślać hasła, wszystko, co tylko mu przychodziło do głowy.

- Wilkołak. Tojad. Wyjec. Lunatyk. Rogacz. Remus. Lupin. OPCM. Wilk. Rosomak. Dumbledore. Cholera. - Nie, to ostatnie nie było hasłem.

Machnął różdżką przed kamienną ścianą i wyszeptał:

- Alohomora. - Nic. Masywna ściana nawet nie drgnęła. W to, że była masywna, nie wątpił - obolałe palce od nóg go przekonały.

Nagle usłyszał kroki i zobaczył niewyraźne światło zbliżające się w jego kierunku. Szybko przyległ plecami do przeciwległej ściany. Pochodnia obok niego wydzielała odpowiednią ilość światła, mógł rzucić szybkie spojrzenie na mapę. Był kompletnie zdumiony, gdy zobaczył dokładnie naprzeciwko siebie Snape'a, który podejrzliwie wciągnął nosem powietrze. Był już naprawdę bardzo blisko, o nie, zaraz zostanie odkryty, szczupła ręka podążyła w stronę chłopaka... i złapała latarnię, nie Harry'ego. W pewnym momencie profesor zamarł i przez chwilę wąchał coś, po czym spojrzał dokładnie na chłopca. Na czole starszego czarodzieja pojawiła się szeroka zmarszczka.
Harry cicho się wycofał, wracając do przeciwległej ściany, gdzie powinny się znajdować drzwi do komnat Lupina. Snape chyba usłyszał poruszenie, bo wyglądał, jakby śledził każdy jego ruch. Harry nakazał sobie spokój, postanowił pozostać w jednym miejscu. Uciekając wydawałby zbyt dużo dźwięków. Próbował oddychać jak najciszej, starając się uspokoić bijące szybko serce. Snape wpatrywał się jeszcze przez chwilę, po czym odwrócił się ponownie w stronę pochodni. Ku zdumieniu ukrytego pod niewidzialnym płaszczem chłopaka, przekręcił ją. Światło zgasło i przez moment było zupełnie ciemno. Niespodziewanie ściana, o którą opierał się Harry, drgnęła. Chłopak odskoczył, zaskoczony, na szczęście dźwięk przesuwanych kamiennych bloków zagłuszył hałas, jaki spowodował brunet. Harry wycofał się, a w tym samym czasie Mistrz Eliksirów zniknął w ujawnionym przejściu. Gryfon miał zamiar podążyć za nim, ale Snape stał w zamykającym się wejściu tak długo, aż otwór stał się bardzo wąski, że nikt nie byłby w stanie się przecisnąć.

Harry wpatrywał się w ścianę. Merlinie, jaki był głupi. Powinien był pomyśleć o tym, że drzwi otwiera pochodnia. To była TYLKO zwyczajna pochodnia, jak w każdym przejściu, z początku myślał, że to nic takiego, bo Remus zapewne chciałby mieć światło przed drzwiami. Ale przecież Remus był wilkołakiem - zapewne świetnie widział w ciemnościach. I teraz Harry był na zewnątrz, nie mogąc nic zrobić, dopóki Snape stamtąd nie wyjdzie. I jeszcze jedno - dlaczego Snape był w komnatach Lupina o tak późnej porze? Gdy wcześniej sprawdzał, na mapie go nie było. Zaraz, chwila... Snape'a nie było na Mapie Huncwotów. Na pewno. Szukałeś wszędzie. To oznacza, że nie było go w zamku, ani nawet na terenie szkoły. Gdzie w takim razie był Snape i jak sprawił, że nie tylko wrócił do zamku, ale jeszcze dostał się do lochów szybciej niż ja z wieży Gryffindoru? Tak jak mówiła Hermiona... coś tu jest nie tak. To ma związek ze Snapem. A Remus wie, o co w tym wszystkim chodzi, mogę się założyc.

Ponownie sprawdził mapę, siadając na ziemi, by poczekać, aż Snape wyjdzie. Wszystko wydawało się być w porządku w zamku. Pani Norris myszkowała gdzieś na pierwszym piętrze, Filch spacerował po drugim. Seamus Finnigan był w Wieży Astronomicznej razem z Nevillem Longbottomem, McGonagall... Zaraz! Seamus z Nevillem w Wieży Astronomicznej?! Co oni tam robili?! Harry nie był ignorantem, wiedział, że Wieża Astronomiczna to wśród szkolnych par bardzo popularne miejsce na długą sesję całowania, a nawet szybki numerek, ale Seamus i Neville? Dobra, Seamus to nie nowość, odkąd przyznał się, że jest gejem, nie było to już dla nikogo tajemnicą, ale Neville? To nie mieściło się w głowie. Zawsze sądził, że Neville lubi Lunę, albo nawet Ginny. Nie wiedział, co ma myśleć o tych rewelacjach.

Harry odkrył, że jest gejem, zaraz po incydencie z Cho. Dodatkowo, do głowy zaczęły mu przychodzić dziwne myśli, takie jak to, że Ron urósł, odkąd się poznaliśmy, wygląda teraz całkiem nieźle albo Gdyby Malfoy nie zachowywał się jak skończony dupek, mógłby być nawet pociągający, ale oczywiście sam wygląd nie wystarcza. Pomimo tego, że Harry był pewien swojej orientacji, nie powiedział o tym nikomu, do tej pory nawet nie całował się z żadnym facetem. Jego doświadczenie było zerowe i podejrzewał, że to raczej się nie zmieni, dopóki nie pokona Voldemorta. Teraz był zbyt zajęty na to, by móc sobie pozwolić na angażowanie w jakikolwiek związek, nawet jeśli jego hormony szalały. Ale jakoś sobie z tym radził i jak na razie wszystko było w porządku.

Z powrotem przeniósł swoje spojrzenie na Mapę Huncwotów i zauważył, że blisko komnat ślizgonów pojawiło się nowe imię - Leonard Hayworth. Osoba ta zdawała się stać w miejscu, Harry zauważył, że to był zbiór kilku komnat. Rozejrzał się, by sprawdzić, do kogo te pokoje należą. Z niedowierzaniem zrozumiał, że jedynym logicznym wyjaśnieniem jest to, że muszą one należeć do profesora Snape'a. Miały podobny rozkład jak mieszkanie Lupina. Nazwisko 'Hayworth' nic mu nie mówiło, więc nie był to raczej szlaban. Cóż, to oczywiście mógł być uczeń, nie znał przecież wszystkich imion, ale było zbyt późno, nawet jak na szlabany Snape'a. Tak więc kim była ta osoba?

Po kilku chwilach Harry doszedł do wniosku, że to musi być gość Mistrza Eliksirów. Gość? Snape ma gościa? Dlaczego? Kto to? I po co? Chłopak wzdrygnął się, kiedy nagle dotarła do niego możliwa odpowiedź. Starał się to od siebie odsunąć, ale im bardziej się starał, tym intensywniej o tym myślał. Snape jest gejem. Snape jest gejem. Snape jest... Merlinie, Snape jest GEJEM! Harry roześmiał się nerwowo i szybko wyszeptał: "Koniec psot". Potem złożył mapę i schował do kieszeni. Próbował nie skupiać już dłużej uwagi na tym, czego się dowiedział i postanowił poczekać, aż Snape opuści komnaty Remusa.

Nie musiał czekać zbyt długo - po kilku minutach ściana się poruszyła i Snape stanął w przejściu. Harry zamarł, prawie przestał oddychać, w duchu błagając, by Snape wreszcie sobie poszedł. Ale on tego nie robił, stał bez ruchu. Po chwili dołączył do niego Remus.

- Nie zapomnij o Eliksirze Bezsennego Snu - powiedział Lupin.

- Yhm... Nie zapomnę. Nie jestem pewien, czy podoba mi się wizja Złotego Chłopca wiedzącego wszystko o planach i posunięciach Czarnego Pana... - mruknął pogardliwie, ale wciąż nie odchodził od wejścia.

- Co się stało, Severusie? - zapytał Remus, gdy Snape dalej się nie ruszał.

- Miałeś dziś jakiegoś gościa w swoich komnatach? Może ucznia?

- Nie, dlaczego? - Remus zamarł i podniósł głowę.

- Nieważne - mruknął, nieznacznie unosząc głowę i prędko idąc w dół korytarza.

Harry poczekał, dopóki Snape nie zniknął z zasięgu wzroku, dopiero potem się poruszył. W tym czasie Remus zdążył już wrócić do siebie, a drzwi zniknęły. Zbliżył się do pochodni i przekręcił ją. Chwilę później usłyszał ciche dudnienie, na ścianie ponownie pojawiło się wejście. Szybko wszedł, bojąc się, że przejście może gwałtownie się zamknąć. Rzeczywiście - zniknęło zaraz za jego plecami.

Stanął twarzą w twarz ze zdumionym profesorem Lupinem.

- Myślałem, że Snape nigdy nie wyjdzie. Tak właściwie to co on tu robił?

- Byłeś na zewnątrz przez cały czas? - spytał Remus, wyglądał na trochę zmartwionego.

- Tak, ale nie martw się - nie widział mnie. Chociaż myśle, że było blisko - śledził moje ruchy, jakby rzeczywiście mógł mnie widzieć, albo coś w tym rodzaju. Czy ja śmierdzę?

- Co? Nie...

- Hmm... Wdychał powietrze, jakby wyczuł coś obrzydliwego, a potem obserwował mnie uważnie. Merlinie, jak ja nie znoszę tego tłustego drania. Właśnie - co tu robił? - zapytał ponownie.

- Co? Oh, po prostu przyniósł pierwszą dawkę eliksiru, żeby nie dopuścić do przemiany. Powiedziałem mu o twoich snach, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, zgodził się zrobić dla ciebie Eliksir Bezsennego Snu.

Tak, Harry miał coś przeciwko. Bardzo dużo. Ostatecznie, nie było do końca wiadomo, po której Snape był stronie w tej wojnie. Pomimo tego, co Dumbledore i wszyscy z Zakonu mówili, Harry nie ufał Snape'owi.

- Ile mu powiedziałeś?

- Harry, nie patrz na mnie w ten sposób. Severus jest po naszej stronie. Chce pomóc nam pokonać Czarnego Pana.

- Jeżeli to prawda, dlaczego powiedział, że nie chce, żebym wiedział, co planuje Voldemort? Gdyby był po naszej stronie, powinien mnie tym bardziej zachęcać do odkrycia mrocznych sekretów Lorda. - Pomimo faktu, że nie chciał widzieć tego, co widział każdej nocy, Harry wiedział, że jego sny mogą być bardzo pomocne. Na przykład to, co odkrył wczoraj, o wampirzym klanie Mearsuinn an Fuil.

- Nikt nie powinien być zmuszany do oglądania tego, co ty widzisz w koszmarach.

- Wątpię, żeby robił to z dobroci serca. Ten dupek pewnie nawet nie ma serca. Usunął je za pomocą jakiegoś swojego paskudnego eliksiru - chłopak zdawał się nie słuchać Remusa, dalej narzekając na znienawidzonego profesora.

Remus westchnął, zdając sobie sprawę, że w ten sposób do niczego nie dojdą. Postanowił zmienić temat.

- Co tu robisz, Harry? Nie żebym nie cieszył się z twojego towarzystwa, ale nie powinieneś wędrować po zamku nocą, nawet jeśli jesteś ukryty pod niewidzialnym płaszczem i masz ze sobą mapę. Ludzie i tak mogą cię odkryć.

- Co przez to rozumiesz? - zapytał, zdając sobie sprawę, że w tym stwierdzeniu coś musi się kryć.

Remus przesunął ręką po twarzy i ponownie westchnął.

- Nic. Jestem zmęczony i tyle. A Dumbledore wie o wszystkim, co się dzieje w tym zamku. Dziś może ci to ujść płazem, ale myślę, że te dni samowoli się niedługo skończą. A teraz powiedz mi, co tu robisz?

- Miałem dziś kolejny sen. Znam nazwę jednego z klanów, który Voldemort stara się przekonać do przejścia na swoją stronę. Widziałem też, jak zabił kilku mugoli. Powiedział, że nie ma ochoty się z nimi bawić i po prostu ich zamordował. Poza tym... - Harry westchnął, przygryzając wargi. - Lucjusz już nie siedzi w Azkabanie. Widziałem go, wszedł do pokoju, gdzie był Czarny Pan. Wtedy się obudziłem.

- Jesteś tego pewien? To był na pewno Malfoy?

- Tak, na pewno - Harry skinął głową.

- Z samego rana powiem o tym Dumbledorowi. Z jakim klanem obecnie negocjuje Czarny Pan?

- Mearsuinn an Fuil. Ale nie wiem, co to znaczy.

- Siła w Krwi. To szkocki klan wampirów, a nazwa jest po gealicku. Ten klan jest bardzo potężny, dość zdeprawowany, że tak powiem, ale jego członkowie zawsze byli rozsądni i są znani z wierności własnej tradycji i wierzeniom.

- Wampiry mają własne wierzenia? - zapytał zszokowany chłopak.

- Stare klany tak. Mają własne zasady postępowania, tradycje, wbrew pozorom potrafią być nawet pokojowo nastawione. Ze względu na to, że większość nowych wampirów jest przyłącza się do któregoś z klanów, pozwala im się na rozrost. Mimo tego niektórzy wybierają samotniczy tryb życia. - Remus zamilkł na chwilę. - Niektórzy z klanu mają większą władzę niż inni, należą do warstwy rządzącej i zazwyczaj nie stanowią zagrożenia dla mugoli czy istot obdarzonych magicznymi zdolnościami. Zmieniło się to, że piją krew tylko od chętnych dawców. Jestem pewien, że Hermiona może ci o tym powiedzieć dużo więcej niż ja. Teraz powinieneś wracać do łóżka. Masz jutro rano podwójne Eliksiry i musisz być ostrożny, bo Snape z całą pewnością będzie dla ciebie wstrętny, chociażby za to, że musi dla ciebie uwarzyć specjalny eliksir.

- Nie zmuszałem go do niczego - mruknął niezadowolony Harry. - To ty mu kazałeś. Ja nawet nie chcę pić tego, co on mi da. Mógłbym z miejsca paść trupem.

Remus zachichotał, potrząsając głową.

- On naprawdę nie jest taki zły. I na pewno nie chce cię zabić. Wini cię za tylko to, że jesteś tym, który potrzebuje tego eliksiru.

- Tak, na pewno. - mruknął, okrywając się płaszczem. - Widzimy się na śniadaniu.

- Do zobaczenia, Harry.

Leżał już w łóżku, gdy przypomniał sobie, że miał zapytać Remusa o gościa Snape'a.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz