Rozdział
2
Wiadomości
od Voldemorta.
Lato w Norze było tak samo
nudne jak quidditch. Czyli wcale. Pomimo tego Harry nie mógł powiedzieć, że to
były najlepsze wakacje w jego życiu. Żadne lato nie mogłoby już takie być, gdy
nie było Syriusza. Wiedział, że powinien pogodzić się ze stratą swojego ojca
chrzestnego, jednak sprawiało mu to duże trudności. Może dlatego, że Syriusz
stanowił jedyną rodzinę, jaką miał. Oczywiście - Ron, Hermiona, wszyscy
Weasleyowie, Remus Lupin, a nawet Dumbledor, oni wszyscy byli dla niego jak
rodzina. Ale Syriusz... Syriusz był jedną z nielicznych osób, które mogły mu
opowiedzieć o rodzicach. Był jego najlepszym przyjacielem i właściwie był dla
niego jak ojciec, którego nigdy nie poznał. Dlatego właśnie Harry czuł się źle.
Jego przyjaciele wiedzieli o tym i starali się zrobić wszystko, by choć trochę
go rozweselić.
Ron i Hermiona spędzali z
nim praktycznie całe dnie, pani Weasley przygotowywała specjalnie jego ulubione
potrawy i traktowała go, jakby był jednym z jej dzieci. Fred i George
wypróbowywali na nim wszystkie swoje nowe produkty, co mu bardzo pochlebiało,
choć po spędzeniu całego tygodnia z ogonem i zębami jak bóbr, już mu się to tak
nie podobało. Szczególnie, że były momenty, które z chęcią by wymazał ze swojej
pamięci, zwłaszcza kiedy Ron natknął się na niego, gdy próbował obgryźć drzewo
na podwórku.
Przeważnie spędzał całe
godziny z Ronem, Fredem, Georgem, a nawet Billem, kiedy przyjeżdżał, i razem
grali w quidditcha. Puchar Świata w Quidditchu miał się niedługo rozpocząć,
więc Hermiona dała mu książkę o historii tych konkursów, dzięki czemu mógł
poszerzać swoją wiedzę z ulubionej dziedziny, z czego był bardzo zadowolony. To
było prawie tak samo dobre, jak samemu uczestniczyć w Pucharze Świata. Prawie.
Pomimo całej radości, jaką
odczuwał w trakcie przebywania w Norze, był jeszcze bardziej podekscytowany,
gdy nadszedł czas, by odwiedzić Aleję Pokątną. Mieli tam kupić rzeczy potrzebne
do szkoły. Nowe książki, wszystkie do owutemów, nowe szaty, nowy zestaw do
konserwacji miotły, nowe, nowe, nowe. Czuł się trochę źle z tym, że wszystkie
jego rzeczy były nowe, podczas gdy Ginny i Ron nie mogli sobie pozwolić na aż
tyle. Jednak w końcu Ginny zgodziła się, żeby kupił jej nowe szaty, a Ron
zestaw do quidditcha. Wędrował sam Aleją Pokątną po tym jak obiecał, że
spotkają się wszyscy w Dziurawym Kotle za pół godziny. Wtedy zobaczył sklep,
gdzie Hagrid kupił mu Hedwigę. Pomyślał, że mógłby coś kupić dla swojej sowy i
wszedł do środka.
Po drodze do działu z
rzeczami dla sów, Harry spostrzegł naczynie z wężem w środku. Poczuł się trochę
zaintrygowany - po raz pierwszy zobaczył węża w sklepie - więc podszedł do
pojemnika. Wąż patrzył na niego, on oddał spojrzenie i dodatkowo uśmiechnął
się. Gad był jasnobrązowy, z czarnym zygzakowatym wzorem na całej długości. Na
czubku głowy także miał wzór, coś na kształt oka. Chłopak pomyślał, że to
raczej nieuprzejme, tak stać i tylko wpatrywać się w węża, dlatego postanowił się
odezwać:
- Cześć.
- Cześć. Minęło wiele
czasssu odkąd ossstatni raz rozmawiałam z człowiekiem. Jak się nazywasz, panie?
- Jessstem Harry. Harry
Potter. A ty...?
- Mam na imię Issaa. Miło
cię poznać, Harry Potterze.
- Mi również jessst bardzo miło,
Issaa. Jakiej jesssteś rasssy?
- Vipera ursssinii. Kupisz
mnie, panie?
- Obawiam sssię, że nie
mogę. W Hogwarcie nie pozwalają trzymać węży...
- Co to jessst Hogwart?
- Moja szkoła.
- Czy ten chłopak, który
sssię tak w ciebie wpatruje, też jessst z twojej szkoły?
Właśnie wtedy czyjś
niezadowolony głos przerwał jego rozmowę z Issaą:
- Nawiązujesz nowe
znajomości, Potter?
- Malfoy - wycedził Harry,
gdy odwrócił się twarzą do drwiącego chłopaka, który nieoczekiwanie pojawił się
za jego plecami.
***
Draco Malfoy nie miał tak
radosnego dnia jak Harry. Blaise i Pansy gdzieś razem zniknęli, zostawiając
Draco samego. Jego matka była zbyt zajęta w Malfoy Manor, by wybrać się z synem
na zakupy. Gdy więc wszedł do sklepu i usłyszał Wężomowę, zdecydowanie NIE był
zadowolony z reakcji swojego członka. Poruszył się do życia wedle własnej woli,
działo się tak zawsze, gdy słyszał jak ktoś (czyli Harry) rozmawiał z wężem. To
był doskonały fetysz, Draco nie mógł się oprzeć tym seksownym dźwiękom.
Dlatego właśnie zbliżył się
do miejsca, skąd dochodziło syczenie i nie był wcale zaskoczony, choć na pewno
nie zadowolony, gdy odkrył, że właścicielem tego głosu jest nie kto inny, jak
Chłopiec-Który-Jeszcze-Cholera-Nie-Zginął. Przystanął koło niego na chwilę,
zastanawiając się, czy odezwać się do Pottera, gdy zauważył, że wąż zwrócił
głowę w jego kierunku. Wiedział, że teraz musi coś powiedzieć.
- Nawiązujesz nowe
znajomości, Potter? - zadrwił, modulując swój głos jak tylko umiał, byleby
tylko zdenerwować chłopaka.
- Malfoy. -
Chłopiec-Który-Jeszcze-Cholera-Nie-Zginął powiedział, gdy stanął z Draconem
twarzą w twarz.
- Oh, przepraszam.
Przeszkadzam wam? Proszę, możesz kontynuować swoją rozmowę z wężem. - Oh,
proszę proszę proszę, nie! - Jestem pewien, że znalezienie przyjaciela jest
bardzo trudne. Sam nie wiem, kto w tym rankingu wypada lepiej - wąż czy
Weasley.
Wąż coś zasyczał, a Potter
odpowiedział, bez spuszczania wzroku z Draco. To czyniło sytuację jeszcze
trudniejszą dla Malfoya, musiał powstrzymywać chęć wiercenia się lub
spróbowania jakiegokolwiek innego sposobu na złagodzenie tego bólu, który
umiejscowił się w jego spodniach. Miał tylko nadzieję, że szaty zakrywają jego
krocze i Potter nie zauważy reakcji na swój głos.
- Rozmowa z tobą jest tak
samo zabawna, jak twoje rankingi, ale niestety muszę skończyć zakupy. Sugeruję,
żebyś nie podchodził zbyt blisko do węża, ona cię nie lubi. - Z tym
stwierdzeniem Złoty Chłopiec przeszedł koło niego i wpadł na jego ramię, gdy
wychodził.
Draco warknął, patrząc jak
odchodzi i pocierając bolące ramię. Spojrzał z powrotem na węża, który
wpatrywał się w niego spokojnie. Eh... Głupie stworzenie, nie może mnie
skrzywdzić. Jest w pojemniku. Tylko po to, by udowodnić, że się nie boi,
zbliżył się do pojemnika, jego erekcja poruszyła się w rytm jego kroków.
Niecałe pół metra od węża przystanął, jakby szydząc ze zwierzęcia, które nagle
szarpnęło się blisko ścianki naczynia, obnażając kły. Zaskoczony, odskoczył do
tyłu i wystraszony praktycznie wybiegł ze sklepu.
***
Harry obserwował całe
zdarzenie z wystawy sklepowej, parskając śmiechem, gdy Malfoy wybiegł ze
sklepu, bardzo blisko niego, w ogóle go nie zauważając. Taak, piękny dzień...
Teraz trzeba zatroszczyć się o Hedwigę. Wszedł z powrotem do sklepu, by coś
kupić.
***
Pół godziny później Harry,
Ron i Hermiona siedzieli dookoła stołu w Dziurawym Kotle, popijając sok z dyni.
Hermiona czytała "Proroka Codziennego", Ron przeglądał książkę
Harry'ego o historii Pucharów Świata w Quidditchu, a sam Harry pisał list do
Remusa. Nagle Hermiona odłożyła z hukiem "Proroka", wpatrując się w
chłopców.
- Na Merlina, Hermiono! Nie
strasz mnie! - Ron wrzasnął.
- Coś się stało, Miona? -
spytał Harry.
- Przeczytaj to, po prostu
to przeczytaj! Sam-Wiesz-Kto wykonał kolejny ruch!
Sami-Wiecie-Kto
Poszukuje Nowych Zwolenników
Do
Ministerstwa Magii dotarła informacja o tym, że Sami-Wiecie-Kto rozpoczął
negocjacje z kilkoma klanami wampirów. Dwa klany rzekomo stoją po stronie
Czarnego Pana, o pozostałych pięciu na razie nic bliższego nie wiadomo.
Ministerstwo utrzymuje, że obecnie ich ludzie rozmawiają z pięcioma pozostałymi
klanami i wampirami-przestępcami, zajmując się tą kwestią i mają nadzieję, że
uda im się powstrzymać ewentualne następne poparcia Sami-Wiecie-Kogo. Czy tak
się rzeczywiście stanie, na razie nie można stwierdzić...
Harry przerwał czytanie w
tym momencie i odłożył gazetę na bok, zdegustowany. Ron sięgnął po nią i
przeczytał ten sam artykuł.
- I? Po co robić tyle krzyku
tylko o to, że wampiry przyłączają się do Sami-Wiecie-Kogo? Znaczy się, wampiry
i tak są złe...
- Po co robić tyle krzyku?!
Ron, naprawdę, czy ty nic nie wiesz?! - Hermiona przewróciła oczami, wyraźnie
wkurzona. - Wampiry są bardzo potężnymi stworzeniami, potrafią zamienić w
siebie zarówno mugoli, jak i czarodziei. Nie tylko to, mają także władzę nad
nietoperzami i wilkami, włączając w to wilkołaki. Wampiry zrodzone z dwóch
wampirów są w większości złe, choć nie zawsze, potrafią kontrolować wampirzą
magię i naturalną magię ziemi. Wampiry mające za rodziców człowieka i jego
wampirzego towarzysza są zazwyczaj dobre, jednak też nie we wszystkich
przypadkach. Wampiry, które wcześniej były mugolami, nie posiadają zdolności
magicznych, ale mają nadludzką siłę.
- To niedobrze, prawda? - spytał
rudowłosy chłopak inteligentnie.
- Tak Ron, to zdecydowanie
niedobrze! Jeżeli Voldemort przejmie władzę nad wampirami, znajdzie w nich
bardzo potężnych sojuszników, szczególnie jeśli będą wśród nich takie, które
przed przemianą były czarodziejami. Będą wtedy zdolne do używania różdżek,
nadnaturalnej siły fizycznej, wampirzej magii oraz naturalnej magii ziemi. Tak
poza tym, Hermiono, czym jest wampirza magia? - zaciekawił się Harry.
- Wampirza magia to zdolność
do szybowania, co jest czymś innym od latania, ponieważ nie możesz samemu
wzbijać się w powietrze. To coś jak pełne gracji spadanie, bez żadnego
pośpiechu. Wampiry poruszają się praktycznie bezdźwięcznie. Mogą stać się
niewidzialne, ale jeśli stoją bez ruchu, potrafią wtopić się w otoczenie, coś
na kształt kameleona. Ludzie z niewielkimi zdolnościami do obrony umysłu, mogą
być przez nie bardzo łatwo kontrolowani. To znaczy, że jesteś bezpieczny,
Harry, odkąd potrafisz tak dobrze władać Oklumencją. Kolejną częścią wampirzej
magii jest umiejętność podporządkowywania sobie wampirów i wilkołaków.
- W takim razie tym, czego
potrzebują do zwycięstwa, jest gryzienie wszystkiego, co się rusza i wtedy
będziemy zgubieni? - spytał Ron.
Hermiona znów przewróciła
oczami.
- Nie, Ronaldzie. Gdy ktoś
zostanie ugryziony przez wampira, nie zmienia się w niego od razu, ale dopiero
podczas pełni. A ci, którzy zmienią się w wampiry, nie są źli, chyba że byli
źli jako ludzie. Wciąż posiadają wszystkie swoje wspomnienia i zdolności sprzed
okresu, gdy zostali ugryzieni.
- Oh... - mruknął Ron i
spojrzał na Harry'ego sprawdzając, czy coś z tego zrozumiał. Jednak Harry
spoglądał rozszerzonymi oczami w dół, na list, który właśnie pisał. - Co się
stało, Harry?
- Jeżeli Voldemort zdobędzie
wampiry, które posiadają władzę nad wilkołakami, to Remus będzie w
tarapatach... - zaczął powoli chłopak.
Hermiona zrozumiała i też
zaczęła się martwić.
- Oh, Harry! Masz rację!
Musisz go ostrzec! Sądzę, że juz to przeczytał i jestem przekonana, że Zakon
podejmie wszelkie środki ostrożności, ale powinieneś i tak do niego o tym
napisać, żeby sprawdzic, czy wszystko z nim w porządku. Dumbledore na pewnonie
będzie miał nic przeciwko temu, żeby zapewnić mu schronienie, jeśli
potrzebowałby ukryc się przed wampirami, dopóki żadnego nie ma w szkole.
- Racja. Wyślę Hedwigę z tym
listem. Jeśli zrobię to teraz, Remus zdąży odesłać odpowiedź jeszcze zanim
pojedziemy do Hogwartu. - Harry napisał swoje ostrzeżenie i wstał z krzesła.
Hermiona także wstała,
mówiąc:
- Idę spać. Ron, ty też
powinieneś. Inaczej w ogóle nie wstaniesz, bo ja nie będę cię budzić, tak jak
to robi twoja mama.
- Hermiona! Potrafię wstać
sam, nie mów tak! - Ron zdenerwował się, że dziewczyna myśli o nim w ten
sposób, jego twarz była czerwona ze wstydu.
Harry zachichotał i położył
rękę na ramieniu przyjaciela, próbując go uspokoić.
- Nie przejmuj się, Ron. Ja
cię obudzę, jeśli zaśpisz. Nie powiem Hermionie i będziesz mógł udawać przed
nią dużego chłopca. - Wyrwał się do przodu, uskakując przed Historią Pucharów
Świata w Quidditchu, która przeleciała obok jego głowy, zaśmiał się dziko i nie
przestawał, aż dotarł do schodów prowadzących do jego pokoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz