wtorek, 14 stycznia 2014

Rozdział 2

Rozdział 2
Wiadomości od Voldemorta.

Lato w Norze było tak samo nudne jak quidditch. Czyli wcale. Pomimo tego Harry nie mógł powiedzieć, że to były najlepsze wakacje w jego życiu. Żadne lato nie mogłoby już takie być, gdy nie było Syriusza. Wiedział, że powinien pogodzić się ze stratą swojego ojca chrzestnego, jednak sprawiało mu to duże trudności. Może dlatego, że Syriusz stanowił jedyną rodzinę, jaką miał. Oczywiście - Ron, Hermiona, wszyscy Weasleyowie, Remus Lupin, a nawet Dumbledor, oni wszyscy byli dla niego jak rodzina. Ale Syriusz... Syriusz był jedną z nielicznych osób, które mogły mu opowiedzieć o rodzicach. Był jego najlepszym przyjacielem i właściwie był dla niego jak ojciec, którego nigdy nie poznał. Dlatego właśnie Harry czuł się źle. Jego przyjaciele wiedzieli o tym i starali się zrobić wszystko, by choć trochę go rozweselić.

Ron i Hermiona spędzali z nim praktycznie całe dnie, pani Weasley przygotowywała specjalnie jego ulubione potrawy i traktowała go, jakby był jednym z jej dzieci. Fred i George wypróbowywali na nim wszystkie swoje nowe produkty, co mu bardzo pochlebiało, choć po spędzeniu całego tygodnia z ogonem i zębami jak bóbr, już mu się to tak nie podobało. Szczególnie, że były momenty, które z chęcią by wymazał ze swojej pamięci, zwłaszcza kiedy Ron natknął się na niego, gdy próbował obgryźć drzewo na podwórku.

Przeważnie spędzał całe godziny z Ronem, Fredem, Georgem, a nawet Billem, kiedy przyjeżdżał, i razem grali w quidditcha. Puchar Świata w Quidditchu miał się niedługo rozpocząć, więc Hermiona dała mu książkę o historii tych konkursów, dzięki czemu mógł poszerzać swoją wiedzę z ulubionej dziedziny, z czego był bardzo zadowolony. To było prawie tak samo dobre, jak samemu uczestniczyć w Pucharze Świata. Prawie.

Pomimo całej radości, jaką odczuwał w trakcie przebywania w Norze, był jeszcze bardziej podekscytowany, gdy nadszedł czas, by odwiedzić Aleję Pokątną. Mieli tam kupić rzeczy potrzebne do szkoły. Nowe książki, wszystkie do owutemów, nowe szaty, nowy zestaw do konserwacji miotły, nowe, nowe, nowe. Czuł się trochę źle z tym, że wszystkie jego rzeczy były nowe, podczas gdy Ginny i Ron nie mogli sobie pozwolić na aż tyle. Jednak w końcu Ginny zgodziła się, żeby kupił jej nowe szaty, a Ron zestaw do quidditcha. Wędrował sam Aleją Pokątną po tym jak obiecał, że spotkają się wszyscy w Dziurawym Kotle za pół godziny. Wtedy zobaczył sklep, gdzie Hagrid kupił mu Hedwigę. Pomyślał, że mógłby coś kupić dla swojej sowy i wszedł do środka.

Po drodze do działu z rzeczami dla sów, Harry spostrzegł naczynie z wężem w środku. Poczuł się trochę zaintrygowany - po raz pierwszy zobaczył węża w sklepie - więc podszedł do pojemnika. Wąż patrzył na niego, on oddał spojrzenie i dodatkowo uśmiechnął się. Gad był jasnobrązowy, z czarnym zygzakowatym wzorem na całej długości. Na czubku głowy także miał wzór, coś na kształt oka. Chłopak pomyślał, że to raczej nieuprzejme, tak stać i tylko wpatrywać się w węża, dlatego postanowił się odezwać:

- Cześć.

- Cześć. Minęło wiele czasssu odkąd ossstatni raz rozmawiałam z człowiekiem. Jak się nazywasz, panie?

- Jessstem Harry. Harry Potter. A ty...?

- Mam na imię Issaa. Miło cię poznać, Harry Potterze.

- Mi również jessst bardzo miło, Issaa. Jakiej jesssteś rasssy?

- Vipera ursssinii. Kupisz mnie, panie?

- Obawiam sssię, że nie mogę. W Hogwarcie nie pozwalają trzymać węży...

- Co to jessst Hogwart?

- Moja szkoła.

- Czy ten chłopak, który sssię tak w ciebie wpatruje, też jessst z twojej szkoły?

Właśnie wtedy czyjś niezadowolony głos przerwał jego rozmowę z Issaą:

- Nawiązujesz nowe znajomości, Potter?

- Malfoy - wycedził Harry, gdy odwrócił się twarzą do drwiącego chłopaka, który nieoczekiwanie pojawił się za jego plecami.
***
Draco Malfoy nie miał tak radosnego dnia jak Harry. Blaise i Pansy gdzieś razem zniknęli, zostawiając Draco samego. Jego matka była zbyt zajęta w Malfoy Manor, by wybrać się z synem na zakupy. Gdy więc wszedł do sklepu i usłyszał Wężomowę, zdecydowanie NIE był zadowolony z reakcji swojego członka. Poruszył się do życia wedle własnej woli, działo się tak zawsze, gdy słyszał jak ktoś (czyli Harry) rozmawiał z wężem. To był doskonały fetysz, Draco nie mógł się oprzeć tym seksownym dźwiękom.

Dlatego właśnie zbliżył się do miejsca, skąd dochodziło syczenie i nie był wcale zaskoczony, choć na pewno nie zadowolony, gdy odkrył, że właścicielem tego głosu jest nie kto inny, jak Chłopiec-Który-Jeszcze-Cholera-Nie-Zginął. Przystanął koło niego na chwilę, zastanawiając się, czy odezwać się do Pottera, gdy zauważył, że wąż zwrócił głowę w jego kierunku. Wiedział, że teraz musi coś powiedzieć.

- Nawiązujesz nowe znajomości, Potter? - zadrwił, modulując swój głos jak tylko umiał, byleby tylko zdenerwować chłopaka.

- Malfoy. - Chłopiec-Który-Jeszcze-Cholera-Nie-Zginął powiedział, gdy stanął z Draconem twarzą w twarz.

- Oh, przepraszam. Przeszkadzam wam? Proszę, możesz kontynuować swoją rozmowę z wężem. - Oh, proszę proszę proszę, nie! - Jestem pewien, że znalezienie przyjaciela jest bardzo trudne. Sam nie wiem, kto w tym rankingu wypada lepiej - wąż czy Weasley.

Wąż coś zasyczał, a Potter odpowiedział, bez spuszczania wzroku z Draco. To czyniło sytuację jeszcze trudniejszą dla Malfoya, musiał powstrzymywać chęć wiercenia się lub spróbowania jakiegokolwiek innego sposobu na złagodzenie tego bólu, który umiejscowił się w jego spodniach. Miał tylko nadzieję, że szaty zakrywają jego krocze i Potter nie zauważy reakcji na swój głos.

- Rozmowa z tobą jest tak samo zabawna, jak twoje rankingi, ale niestety muszę skończyć zakupy. Sugeruję, żebyś nie podchodził zbyt blisko do węża, ona cię nie lubi. - Z tym stwierdzeniem Złoty Chłopiec przeszedł koło niego i wpadł na jego ramię, gdy wychodził.

Draco warknął, patrząc jak odchodzi i pocierając bolące ramię. Spojrzał z powrotem na węża, który wpatrywał się w niego spokojnie. Eh... Głupie stworzenie, nie może mnie skrzywdzić. Jest w pojemniku. Tylko po to, by udowodnić, że się nie boi, zbliżył się do pojemnika, jego erekcja poruszyła się w rytm jego kroków. Niecałe pół metra od węża przystanął, jakby szydząc ze zwierzęcia, które nagle szarpnęło się blisko ścianki naczynia, obnażając kły. Zaskoczony, odskoczył do tyłu i wystraszony praktycznie wybiegł ze sklepu.
***
Harry obserwował całe zdarzenie z wystawy sklepowej, parskając śmiechem, gdy Malfoy wybiegł ze sklepu, bardzo blisko niego, w ogóle go nie zauważając. Taak, piękny dzień... Teraz trzeba zatroszczyć się o Hedwigę. Wszedł z powrotem do sklepu, by coś kupić.
***
Pół godziny później Harry, Ron i Hermiona siedzieli dookoła stołu w Dziurawym Kotle, popijając sok z dyni. Hermiona czytała "Proroka Codziennego", Ron przeglądał książkę Harry'ego o historii Pucharów Świata w Quidditchu, a sam Harry pisał list do Remusa. Nagle Hermiona odłożyła z hukiem "Proroka", wpatrując się w chłopców.

- Na Merlina, Hermiono! Nie strasz mnie! - Ron wrzasnął.

- Coś się stało, Miona? - spytał Harry.

- Przeczytaj to, po prostu to przeczytaj! Sam-Wiesz-Kto wykonał kolejny ruch!

Sami-Wiecie-Kto Poszukuje Nowych Zwolenników

Do Ministerstwa Magii dotarła informacja o tym, że Sami-Wiecie-Kto rozpoczął negocjacje z kilkoma klanami wampirów. Dwa klany rzekomo stoją po stronie Czarnego Pana, o pozostałych pięciu na razie nic bliższego nie wiadomo. Ministerstwo utrzymuje, że obecnie ich ludzie rozmawiają z pięcioma pozostałymi klanami i wampirami-przestępcami, zajmując się tą kwestią i mają nadzieję, że uda im się powstrzymać ewentualne następne poparcia Sami-Wiecie-Kogo. Czy tak się rzeczywiście stanie, na razie nie można stwierdzić...


Harry przerwał czytanie w tym momencie i odłożył gazetę na bok, zdegustowany. Ron sięgnął po nią i przeczytał ten sam artykuł.

- I? Po co robić tyle krzyku tylko o to, że wampiry przyłączają się do Sami-Wiecie-Kogo? Znaczy się, wampiry i tak są złe...

- Po co robić tyle krzyku?! Ron, naprawdę, czy ty nic nie wiesz?! - Hermiona przewróciła oczami, wyraźnie wkurzona. - Wampiry są bardzo potężnymi stworzeniami, potrafią zamienić w siebie zarówno mugoli, jak i czarodziei. Nie tylko to, mają także władzę nad nietoperzami i wilkami, włączając w to wilkołaki. Wampiry zrodzone z dwóch wampirów są w większości złe, choć nie zawsze, potrafią kontrolować wampirzą magię i naturalną magię ziemi. Wampiry mające za rodziców człowieka i jego wampirzego towarzysza są zazwyczaj dobre, jednak też nie we wszystkich przypadkach. Wampiry, które wcześniej były mugolami, nie posiadają zdolności magicznych, ale mają nadludzką siłę.

- To niedobrze, prawda? - spytał rudowłosy chłopak inteligentnie.

- Tak Ron, to zdecydowanie niedobrze! Jeżeli Voldemort przejmie władzę nad wampirami, znajdzie w nich bardzo potężnych sojuszników, szczególnie jeśli będą wśród nich takie, które przed przemianą były czarodziejami. Będą wtedy zdolne do używania różdżek, nadnaturalnej siły fizycznej, wampirzej magii oraz naturalnej magii ziemi. Tak poza tym, Hermiono, czym jest wampirza magia? - zaciekawił się Harry.

- Wampirza magia to zdolność do szybowania, co jest czymś innym od latania, ponieważ nie możesz samemu wzbijać się w powietrze. To coś jak pełne gracji spadanie, bez żadnego pośpiechu. Wampiry poruszają się praktycznie bezdźwięcznie. Mogą stać się niewidzialne, ale jeśli stoją bez ruchu, potrafią wtopić się w otoczenie, coś na kształt kameleona. Ludzie z niewielkimi zdolnościami do obrony umysłu, mogą być przez nie bardzo łatwo kontrolowani. To znaczy, że jesteś bezpieczny, Harry, odkąd potrafisz tak dobrze władać Oklumencją. Kolejną częścią wampirzej magii jest umiejętność podporządkowywania sobie wampirów i wilkołaków.

- W takim razie tym, czego potrzebują do zwycięstwa, jest gryzienie wszystkiego, co się rusza i wtedy będziemy zgubieni? - spytał Ron.

Hermiona znów przewróciła oczami.

- Nie, Ronaldzie. Gdy ktoś zostanie ugryziony przez wampira, nie zmienia się w niego od razu, ale dopiero podczas pełni. A ci, którzy zmienią się w wampiry, nie są źli, chyba że byli źli jako ludzie. Wciąż posiadają wszystkie swoje wspomnienia i zdolności sprzed okresu, gdy zostali ugryzieni.

- Oh... - mruknął Ron i spojrzał na Harry'ego sprawdzając, czy coś z tego zrozumiał. Jednak Harry spoglądał rozszerzonymi oczami w dół, na list, który właśnie pisał. - Co się stało, Harry?

- Jeżeli Voldemort zdobędzie wampiry, które posiadają władzę nad wilkołakami, to Remus będzie w tarapatach... - zaczął powoli chłopak.

Hermiona zrozumiała i też zaczęła się martwić.

- Oh, Harry! Masz rację! Musisz go ostrzec! Sądzę, że juz to przeczytał i jestem przekonana, że Zakon podejmie wszelkie środki ostrożności, ale powinieneś i tak do niego o tym napisać, żeby sprawdzic, czy wszystko z nim w porządku. Dumbledore na pewnonie będzie miał nic przeciwko temu, żeby zapewnić mu schronienie, jeśli potrzebowałby ukryc się przed wampirami, dopóki żadnego nie ma w szkole.

- Racja. Wyślę Hedwigę z tym listem. Jeśli zrobię to teraz, Remus zdąży odesłać odpowiedź jeszcze zanim pojedziemy do Hogwartu. - Harry napisał swoje ostrzeżenie i wstał z krzesła.

Hermiona także wstała, mówiąc:

- Idę spać. Ron, ty też powinieneś. Inaczej w ogóle nie wstaniesz, bo ja nie będę cię budzić, tak jak to robi twoja mama.

- Hermiona! Potrafię wstać sam, nie mów tak! - Ron zdenerwował się, że dziewczyna myśli o nim w ten sposób, jego twarz była czerwona ze wstydu.

Harry zachichotał i położył rękę na ramieniu przyjaciela, próbując go uspokoić.

- Nie przejmuj się, Ron. Ja cię obudzę, jeśli zaśpisz. Nie powiem Hermionie i będziesz mógł udawać przed nią dużego chłopca. - Wyrwał się do przodu, uskakując przed Historią Pucharów Świata w Quidditchu, która przeleciała obok jego głowy, zaśmiał się dziko i nie przestawał, aż dotarł do schodów prowadzących do jego pokoju.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz