Rozdział
1
Przepowiednia.
Pierwsza konsekwencja.
Na to nie można było nic
poradzić. Dumbledore doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Tyle tylko, że nie
podobała mu się bezsilność, którą odczuwał. Bez względu na wszystko, co o nim
mówiono, Dumbledore był bardzo mądrym, sędziwym czarodziejem i wiedział, że to,
na co nie ma się wpływu, musi zostać przez nas po prostu zaakceptowane. Wraz z
akceptacją przychodzą pomysły na rozwiązanie problemu, czasami nierealne i
zupełnie nieprzydatne.
Albus odczuwał zadowolenie,
bo dowiedział się z wyprzedzeniem, że powinien się przygotować. Dlatego właśnie
dał profesor Trelawney podwyżkę - gdyż przepowiedziała to wszystko, co miało
później nastąpić.
Choć trochę szkoda, że nie
pamiętała, za co tę podwyżkę dostała.
Wszystko zaczęło się od
picia herbaty. Prostego, codziennego wydarzenia, pozornie nie mającego w sobie
nic niezwykłego. Albus pił herbatę codziennie w południe, zapraszając do siebie
innych profesorów Hogwartu. Niewielu z nich brało udział w tamtej ceremonii,
nie był to szczególnie korzystny czas na spotkania towarzyskie - gdy za dwa
tygodnie miał się zacząć rok szkolny. Tego dnia znajdował się tam tylko
dyrektor, McGonagall, Snape, Trelawney i Binns. Niestety ten ostatni cały czas
chrapał i nie słyszał niczego.
Profesor Trelawney podnosiła
właśnie do ust filiżankę herbaty, gdy nagle w połowie tego gestu zamarła, a
oczy, schowane za niedorzecznymi, dużymi okularami, zrobiły się jeszcze większe
niż zazwyczaj. Jej głos się nie zmienił, świece nie zaczęły migotać, żaden
nagły błysk światła ich nie oślepił. Po prostu kobieta przerwała rozmowę między
Severusem i Minerwą i powiedziała:
- Mężczyzna powinien być
mądrzejszy i nie wędrować tak często po Zakazanym Lesie. Błyskawica rozjaśni
niebo, powalając dwa dumne drzewa. Potężny czarodziej umrze tego roku. Szkoła
będzie nosić żałobę. Puchar Świata w Quidditchu potrwa sześć miesięcy.
W ogłuszającej ciszy, jaka
nastąpiła po tym niecodziennym wystąpieniu, profesor Trelawney zamrugała
kilkakrotnie, podniosła filiżankę do ust i upiła niewielki łyk. Gdy odłożyła
naczynie i zobaczyła wpatrujące się w nią z oczekiwaniem trzy twarze, bez
wątpienia liczące na wyjaśnienia, ponownie zamrugała, równocześnie pytając:
- Co? Mam wąsy od herbaty?
Profesor Snape uśmiechnął
się na to z drwiną, Minerva zakrztusiła się, a Dumbledore zakaszlał, dając tym
samym obojgu pracownikom ostrzeżenie. Uśmiechnął się pobłażliwie do wróżki:
- Dokładnie, moja droga,
ubrudziłaś się. A teraz wybaczcie, muszę wrócić do pracy, mam jeszcze wiele
zajęć w związku ze zbliżającą się Ucztą Powitalną. Mowa jeszcze nie jest
napisana, nie mogę zaniedbać swoich obowiązków, nowi studenci muszą się
porządnie wynudzić.
Gdy wychodził, dyskretnie
dał znak Minervie i Severusowi. Nie minęła minuta, a wszyscy trzej czarodzieje
siedzieli wygodnie w gabinecie dyrektora, rozmawiając o tym, co przepowiedziała
Trelawney.
- Jak zwykle... Ta kobieta
skleciła kolejną fałszywą przepowiednię o dniu zagłady... Ona jest przygłupia i
nie można jej słów traktować poważnie - powiedział Snape.
- Nie zgadzam się -
zaoponowała Minerva. - To wszystko wyglądało bardzo realistycznie, poza tym gdy
skończyła, nie pamiętała z tego ani słowa. Sądzę, że powinniśmy to potraktować
bardzo poważnie, Albusie.
- Zgadzam się z Minervą,
Severusie. Mimo tego, że jej wszystkie przepowiednie są w przeważającej części
fałszywe, ta jedna mnie martwi. Wyłączając Quidditcha, jak myślicie, co mogą
oznaczać pozostałe cztery części? - Albus Dumbledore spojrzał na dwójkę swoich
najbardziej zaufanych pracowników.
- Bez wątpienia
"błyskawica" to Harry Potter - stwierdziła Minerva.
- Oczywiście, a
"potężny czarodziej" to Lord Voldemort. Szkoła będzie nosić żałobę,
bo wszyscy będą współczuć Potterowi z powodu ran, jakie odniesie, gdy ponownie
wpadnie w tarapaty - zadrwił Snape.
- Hm... Jeżeli Harry ma
pokonać Lorda Voldemorta i ostateczna bitwa rzeczywiście jest przed nami,
trzeba koniecznie rozpocząć przygotowania. - Dumbledore zdawał się nie słyszeć
sarkastycznych uwag Mistrza Eliksirów. - Zastanawia mnie jeszcze, kto nie
powinien wędrować po Zakazanym Lesie. Severusie, masz jakiś pomysł? No i ten
fragment o "błyskawicy", które powali "dwa dumne drzewa"...
Nie ma wzmianki o tym, że "błyskawica" to ta sama osoba, mająca
pokonać "potężnego czarodzieja", którym jak zakładamy jest Voldemort.
Właściwie tam nawet nie było nawet mowy o tym, że "potężny
czarodziej" zostanie zabity. Tylko tyle, że umrze. To może oznaczać praktycznie
wszystko, nie uważacie? - zadumał się Dumbledore.
- To są jakieś brednie.
Jeśli nie masz nic przeciwko temu, Albusie, to was opuszczę. Muszę skończyć
opracowywać ostateczną wersję programu nauczania na ten rok. A ta rozmowa i tak
do niczego nie prowadzi. - Jego szaty jak zwykle zatrzepotały, gdy obrócił się
na pięcie i wyszedł z gabinetu dyrektora.
Albus obserwował jak
wychodzi i ponownie spojrzał w stronę Minervy.
- Sprawdź szkolne straże,
niech sprawdzają wszystko dwa razy bardziej uważnie niż do tej pory. Podwój też
liczbę strażników w tym roku. Trzeba być zapobiegliwym i zachować wszelkie
dostępne nam środki ostrożności.
- Oczywiście, Albusie. Zajmę
się tym od razu.
- Bardzo dobrze, moja droga.
***
Profesor Snape nigdy nie
zaliczał się do grona ludzi szczęśliwych. Przeważnie był niezadowolony, ale
tego szczególnego dnia był NAPRAWDĘ wściekły. Pomimo skończonego programu
nauczania na ten rok, którego przygotowanie zawsze w niewielkim stopniu
poprawiało mu samopoczucie (czego nie okazywał na zewnątrz, oczywiście). Nie
znał nic bardziej ekscytującego niż wymyślanie nowych sposobów na dręczenie
studentów. Dziś jednak nawet to nie pomogło zmienić jego ponurego nastroju.
Trelawney zawsze była
szalona, ale nawet on musiał stwierdzić (w duchu, nie przyznałby się do tego
głośno), że jej dzisiejsze słowa wywołały u niego dreszcz niepokoju. Nie
potrafił powiedzieć dlaczego, ale poczuł się tak, jakby wciągał go jakiś wir.
Dlatego właśnie postanowił wybrać się na przechadzkę. To należało już do jego
stałych zwyczajów, spacerowanie po ziemiach należących do terytorium Hogwartu w
jakiś sposób go relaksowało. Pozwalał swojemu umysłowi swobodnie dryfować, bez
skupiania się na jakiejś konkretnej sprawie. Dzięki temu mógł odpocząć. Wtedy
też wpadały mu do głowy najlepsze pomysły, jak jeszcze efektywniej gnębić
studentów.
Jak zwykle w końcu
zawędrował do Zakazanego Lasu. Gdzieś w pobliżu usłyszał wycie wilka, gałęzie
szeleściły dookoła niego, poruszane dość silnym wiatrem. Powtórzył sam do
siebie raz jeszcze, że nie powinien brać słów Trelawney na poważnie. Nie było
nic złego w spacerowaniu po Zakazanym Lesie. Miał w końcu dobrze wyszkolone
zmysły, które ostrzegłyby go przed ewentualnym niebezpieczeństwem, a w razie
czego umiał sam o siebie zadbać. Spacerował po tym lesie setki razy, ten jeden
nie wyróżniał się niczym szczególnym. Z tego powodu nie powinien nawet myśleć o
tej wróżbie. Trelawney była SZALONA, jej słów nie można po prostu traktować
serio.
Był tak bardzo zagubiony we
własnych myślach, że nic go nie ostrzegło przed niebezpieczeństwem. Zmysły nie
zadziałały tak sprawnie, jak sobie wcześniej wmawiał. Nie usłyszał, że coś
podkradło się blisko niego. To było w ogóle zaskakujące, że zauważył, gdy
został pochwycony, jednak na to już nic nie mógł poradzić. Poczuł nagły, ostry
ból w gardle. Tylko kilka sekund później wykrzyczał pierwsze zaklęcie, jakie mu
przyszło do głowy, wystawiając różdżkę przed siebie:
- Expelliarmus!
Tajemnicze stworzenie
odskoczyło od niego, a Snape odwrócił się i zdążył jedynie stwierdzić, że napastnik
uciekł.
- Tchórz! - wymruczał ze
złością.
Poczuł coś mokrego,
spływającego po szyi. Przejechał dłonią po gardle, a potem podniósł ją na
wysokość oczu tylko po to, by stwierdzić, że jest pokryta krwią.
Skierował się w stronę
Skrzydła Szpitalnego, mamrocząc pod nosem jakiś przekleństwa.
***
- Zmienię się w CO?! -
wrzasnął Severus Snape nawet nie godzinę później, siedząc na łóżku w Skrzydle
Szpitalnym. Jego krzyk sprawił, że Poppy skrzywiła się i prychnęła jak kotka.
Potem zaczęła tłumaczyć od początku.
- W wampira, Severusie.
Zostałeś ugryziony przez wampira. Do tej pory nie wynaleziono skutecznego
lekarstwa, nie ma także sposóbu, by w jakikolwiek sposób zapobiec rozwojowi tej
"choroby". Podejrzewam więc, że podczas najbliższej pełni nastąpi
przemiana.
- Ciągle uważasz, że
przepowiednia profesor Trelawney to nonsens? - zapytał Albus Dumbledore z nutką
rozbawienia w głosie.
Severus spojrzał na
dyrektora spode łba, po czym warknął coś pod nosem i odwrócił się do Poppy.
- Nie mogę być wampirem. Mam
studentów, których muszę uczyć.
- Obawiam się, że jest
odrobinę za późno na decydowanie o tym, co chcesz, a czego nie - stwierdziła
Poppy z rozbawieniem.
- Nie przejmuj sie,
Severusie. Pozwolę ci pozostać w Hogwarcie jako nauczyciel, jeżeli zgodzisz się
na przeprowadzenie niezbędnych środków ostrożności - odezwał się łagodnie
Dumbledore.
- Środki ostrożności? Jak to
ma wyglądać?
- Omówimy to podczas
herbatki. Chodź. - Albus odwrócił się i wyszedł, prowadząc za sobą skwaszonego
i niezadowolonego (nawet jeszcze bardziej niż przedtem) Severusa do swojego
gabinetu.
***
To wszystko sprawiło, że
Albus siedział teraz w swoim gabinecie, a naprzeciwko niezadowolony Severus
Snape. Musieli omówić wszystko, zanim do zamku zaczną wracać uczniowie.
- Po pierwsze - kolejna
pełnia jest za pięć dni. To daje ci dużo czasu, by po przemianie przyzwyczaić
się do bycia wampirem. Musisz dowiedzieć się wielu rzeczy, zanim rok szkolny
się rozpocznie. Podejrzewam, że będziesz w stanie znaleźć do tego czasu
eliksir, który pomoże ci dać sobie radę z żądzą krwi, którą z całą pewnością
odczujesz, gdy codziennie będą się otaczać młodzi, zdrowi uczniowie. Poza tym,
jesteś zapewne świadomy faktu, że dwa razy do roku jest czas, gdy wampiry są
szczególnie spragnione krwi. Pierwszy z nich ma miejce podczas okresu łączenia
się w pary, w marcu. Drugi przypada na listopad, okres żądzy krwi. Ponieważ
listopad to niezbyt odległy termin, powinieneś znaleźć sobie chętnych dawców,
którzy będą cię żywić. Przeznaczę dla nich specjalne dodatkowe komnaty, dzięki
czemu będziesz mógł trzymać ich pobyt w sekrecie. - Dyrektor zamilkł na chwilę,
widząc minę Snape'a. - Severusie, nie patrz na mnie w ten sposób!
- Albusie, naprawdę nie chcę
ci przerywać tej twojej długiej przemowy o tym, co mogę, a czego nie jako
wampir, ale nie mam zamiaru trzymać żadnych... dawców, jak to nazwałeś!!!
- To, co mówisz, jest godne
pożałowania, jednak jeśli rzeczywiście tak źle się z tym czujesz, oczekuję
jutro rano na twoją rezygnację. Oczywiście będziesz też zobowiązany do
znalezienia nowego Mistrza Eliksirów na swoje miejsce... - we wzroku Dumbledora
można było dostrzec rozbawienie.
- Co?! Nie mam zamiaru
rezygnować z pracy!
- Jeśli tak, to musisz
znaleźć dawców. Trójka powinna ci wystarczyć. Bez chętnych dawców, będących pod
ręką zawsze wtedy, gdy będziesz miał ochotę coś... przekąsić, mógłbyś stanowić
zagrożenie dla uczniów. Nie potrafiłbyś się powstrzymać i...
- Zapewniam cię, że moja
samokontrola działa bez zarzutu. - Snape zabrzmiał jak mały chłopiec, któremu
ktoś zasugerował, że wcale nie jest tak duży, jak mu się wydawało.
- Jestem pewny, że tak w
istocie jest, ale nie możemy ryzykować bezpieczeństwa uczniów, prawda?
Snape uśmiechnął się
drwiąco, ale nic nie powiedział. Z rezygnacją przyjął do wiadomości, że
powinien poszukać czarodziejów lub czarownic, którzy chcialiby zostać jego
dawcami krwi.
- Bardzo dobrze. Następna
kwestia - twoje zajęcia. Nie możemy pozwolić na to, by studenci przychodzili na
nie w środku nocy, poza tym oczywiście nie chcemy, by ktoś dowiedział się, że
jesteś wampirem. Musisz znaleźć jakieś rozwiązanie, które pomogłoby ci nie być
sennym podczas dziennych lekcji. Choć wychodzenie na dwór, nawet na cały dzień,
nie jest dla wampira wzbronione, jednak musisz uważać - twoja skóra może się
spalić przy silnym słońcu, a w dzień będziesz raczej zmęczony.
- Mogę zrobić eliksir
pobudzający i pić go regularnie, wtedy wszystko powinno być w porządku. Lochy
są wystarczająco ciemne, jak sądzę, żebym nie musiał się obawiać poparzenia.
- Bardzo dobrze. Zostawiam
tobie wszystkie przygotowania, na razie to chyba wszystko.
- Świetnie. - Snape wyszedł,
nie mówiąc już nic. Musiał ponownie zrewidować plan zajęć i zrobić to w dwóch
różnych wersjach, co stanowiło pewnego rodzaju wyzwanie. Tak, to powinno pomóc
w walce ze złym nastrojem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz